sobota, 26 stycznia 2013

Witamy w Holandii


Podczytuję wiele różnych blogów. Zarówno polskich jak i zagranicznych.
Nie wszystkie dotyczącą dzieci z Zespołem Williamsa.
Na wielu spotkałam się z pięknym tekstem Emily Perl Kingsley. Prostą metaforyką tłumaczy ona to, co tak trudno wyrazić, a co w głębi serca czują wszyscy rodzice dzieci ze specjalnymi potrzebami...
Postanowiłam zamieścić jej tekst na swoim blogu.



Witamy w Holandii
Często jestem proszona o to, aby opisać przeżycia związane z pojawieniem się w rodzinie dziecka niepełnosprawnego, aby pomóc innym ludziom, zrozumieć, jakie uczucia temu towarzyszą.
A więc jest to tak:

Oczekiwanie na przyjście dziecka na świat można porównać do planowania wspaniałej, wymarzonej podróży do Włoch. Kupujesz wtedy mnóstwo przewodników i piszesz cudowny plan. Zobaczysz Koloseum, posąg Dawida, popłyniesz wenecką gondolą. Nauczysz się kilku przydatnych zwrotów w języku włoskim. To wszystko jest bardzo ekscytujące. Po miesiącach przygotowań nadchodzi wreszcie ten wymarzony dzień, pakujesz bagaże i ruszasz w drogę.

Kilka godzin później samolot ląduje, a stewardessa wchodząc na pokład mówi: „Witamy w Holandii”.

- W Holandii? – mówisz – Co to znaczy? Przecież chciałam lecieć do Włoch, powinnam być teraz we Włoszech! Całe życie marzyłam, aby zwiedzić Włochy! – Nastąpiła niespodziewana zmiana planu lotu.
Samolot wylądował w Holandii i musisz tu zostać.

 Najważniejsze, że nie zabrano cię do jakiegoś okropnego, brudnego miejsca, pełnego zarazy, głodu i chorób. To jest po prostu inne miejsce. Musisz kupić nowy przewodnik. Musisz nauczyć się nowego języka. I spotkasz wiele osób, których nie spotkałabyś gdzie indziej.

To jest po prostu inne miejsce. Jest powolniejsze, może mniej atrakcyjne i pociągające niż Włochy.
Ale gdy już tu jesteś, wciągniesz pierwszy haust powietrza i rozejrzysz się dookoła zaczniesz nagle zauważać, że w Holandii są oryginalne wiatraki, rosną łany przepięknych tulipanów i że to z Holandii, a nie z Włoch pochodzi Rembrandt.

Gdy inni, których znasz będą wyjeżdżać i wracać z „twoich” wymarzonych Włoch, chwaląc się jakie to wspaniałe chwile tam spędzili, Ty przez resztę życia będziesz mówić: „Tak, to tam właśnie miałam pojechać, tam planowałam być”. I żal z tym związany pewnie nigdy nie minie gdyż utrata marzeń jest najbardziej bolesna.

Lecz jeśli spędzisz całe życie, opłakując fakt, że nie dane Ci było dotrzeć do Włoch, nie dostrzeżesz w pełni, jak pięknym krajem może być Holandia.




poniżej tekst oryginalny:

Welcome to Holland
I am often asked to describe the experience of raising a child with a disability - to try to help people who have not shared that unique experience to understand it, to imagine how it would feel. It's like this....

When you're going to have a baby, it's like planning a fabulous vacation trip - to Italy. You buy a bunch of guide books and make your wonderful plans. The Coliseum. The Michelangelo David. The gondolas in Venice. You may learn some handy phrases in Italian. It's all very exciting.

After months of eager anticipation, the day finally arrives. You pack your bags and off you go. Several hours later, the plane lands. The stewardess comes in and says, "Welcome to Holland."

"Holland?!?" you say. "What do you mean Holland?? I signed up for Italy! I'm supposed to be in Italy. All my life I've dreamed of going to Italy."

But there's been a change in the flight plan. They've landed in Holland and there you must stay.

The important thing is that they haven't taken you to a horrible, disgusting, filthy place, full of pestilence, famine, and disease. It's just a different place.

So you must go out and buy new guide books. And you must learn a whole new language. And you will meet a whole new group of people you would never have met.

It's just a different place. It's slower-paced than Italy, less flashy than Italy. But after you've been there for a while and you catch your breath, you look around...and you begin to notice that Holland has windmills...and Holland has tulips. Holland even has Rembrandts.

But everyone you know is busy coming and going from Italy...and they're all bragging about what a wonderful time they had there. And for the rest of your life, you will say, "Yes, that's where I was supposed to go. That's what I had planned."

And the pain of that will never, ever, ever, ever go away...because the loss of that dream is a very very significant loss.


But...if you spend your life mourning the fact that you didn't get to Italy, you may never be free to enjoy the very special, the very lovely things...about Holland.


by Emily Perl Kingsley.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz