środa, 29 stycznia 2014

Nieciekawy koniec miesiąca...

Jeśli wierzyć statystykom mój blog codziennie odwiedza kilkanaście osób. Wiem, że są wśród nich stali czytelnicy, którzy z niecierpliwością czekają na nowe posty i dlatego pragnę przeprościć wszystkich czytających za te coraz to dłuższe przerwy między tekstami.
Czasami po prostu brakuje jakiejś weny, czasami kiepsko funkcjonuję, czasami najzwyczajniej w świecie nie mam czasu... Wymówek mam wiele :P
Ale pojawiam się znowu i piszę chociaż nie będzie to pozytywny post...
Daria jest przeziębiona. "Zaraziła się" najprawdopodobniej od taty, który choruje już drugi tydzień, ale czuję że i ja "dołożyłam" bo zabrałam Daruszkę w wózku do logopedy (a mamy dość daleko) w dzień, w którym było naprawdę mega zimno. I następnego dnia z jej nosa lało się już jak z kranu :( Póki co radzimy domowymi sposobami: duuużo kaszy jaglanej, lipa, maliny i takie tam ;) mam nadzieję, że to pomoże i szybko jej przejdzie.
Ja jestem w trakcie leczenia kanałowego zębów...aaauuć. Wizyta za wizytą. Ci co przeżyli takie leczenie wiedzą że nie należy do przyjemnych. U mnie sprawa jest o tyle trudniejsza, że kanały wyglądają tak jakby ktoś próbował je na supeł powiązać :/ bardzo trudne leczenie... kiedyś dentystka źle oczyściła zęby przed założeniem wypełnienia i teraz skutki są jakie są. Cierpię po każdej wizycie... mój portfel też...
Problemików i zmartwień przybyło.
Tydzień temu moim teściom, a Darci dziadkom spalił się dom :(
Nikt nie ucierpiał, nikomu nic się nie stało i wiem, że to jest najważniejsze ale...
Z dnia na dzień stracili dach nad głową, dom w którym mieszkali całe życie... Tragedia okrutna. Jakoś trudno mi o tym pisać, więc chyba kończę post.
Mam nadzieję, że kolejny będzie już bardziej przyjemny.

czwartek, 2 stycznia 2014

Witajcie w Nowym Roku :)

Nie zdążyłam z postem świątecznym w tamtym roku, piszę teraz :)
Grudzień zleciał tak jak zakładałam- megaszybko, ale za to rodzinnie, co bardzo cieszy :)
Jakiś tydzień przed świętami Darka, mówiąc kolokwialnie, zaliczyła swoją pierwszą glebę.
Szybko raczkowała po śliskich panelach i w pewnym momencie odjechała jej w bok ręka. Mała z hukiem uderzyła twarzą w podłogę i zębami rozcięła sobie wargę. Wystraszyłam się strasznie, krew lała się strumieniem. Daria, twardzielka, nie dała zrobić sobie żadnego okładu. Na szczęscie zęby zostały na swoim miejscu, a uwierzcie mi myślałam, że je straci.
Przez parę dni utrzymywała się lekka opuchlizna...



Dzień przed Wigilią przyjechała babcia Ela i wujek Adam.
Święta spędziliśmy w tym samym składzie co w zeszłym roku :) Fajnie :)

Mikołaj nie zapomniał ;)

W prawie wszystkich paczkach królowała głównie "galanteria zimowa" :) 
ale ja uwielbiam takie rzeczy, prezenty w które wkłada się serce :) 
czapki ręcznie robione są niezastąpione :) Dzięki mamo :*

 
Sweet focia z babcią i uwagaaa zdjęcie z wujkiem Adamem :D w końcu uwieczniony na fotce :D

I cóż więcej napisać... święta, święta i po świętach...czekamy do następnych ;)
Sylwester spędziliśmy w domu, Nowy Rok też :) A dziś powrót do rzeczywistości :)

A teraz napiszę co nieco o Darii i jej postępach. Dawno tego nie robiłam.
Daria nie rośnie jak na drożdżach, ale rośnie i ciągle się zmienia. Na co dzień tego nie widzę. Dostrzegam to dopiero gdy przeglądam zdjęcia. I aż łezka się kręci w oku... jakże te wszystkie chwile są ulotne... a gdyby nie zdjęcia, filmiki na pewno zapominałabym powoli jak wyglądała jeszcze rok temu, co wtedy potrafiła... wszystko powoli zacierałoby mi się w głowie. Dlatego cieszę się, że jest coś takiego jak aparat fotograficzny :D i fajnie, że swój udało mi się wygrać w konkursie 2 lata temu :) może szału parametrami nie robi, ale grunt że działa i mogę uwieczniać to jak zmienia się moje dziecko i nagrywać jej nowe osiągnięcia :)
No a ostatnio jest ich całkiem sporo :)
np. Uczy się grzecznie korzystać z nocnika :) posadzona na nim, nie wyrywa się i nie ucieka bez pampersa :) siedzi cichutko i odzywa się dopiero wtedy kiedy... no wiecie ;) i krzykiem daje mi znak, że zrobiła co miała zrobić i mogę ją już podnieść :) To nie jest tak, że jak jest nocnik to pożegnaliśmy pampersy, o nie. Daria nie kontroluje swoich siusiek i pampers musi być, ale dzięki nocnikowi zużywa się ich znacznie mniej.
Myślałam, że etap nocnika to będzie wrzask, histeria z potokiem łez, ale jak pokazuje życie czasami nie warto z góry zakładać najgorszego :) Trzeba zaufać swojemu dziecku i dać szansę :)
można być naprawdę miło zaskoczonym :)
Daria nauczyła się także wielu innych rzeczy. Potrafi siedząc grzecznie przy swoim stoliczku powkładać kubeczki jeden w drugi, zaczynając od największych kończąc na malutkich.
Opanowała piramidkę tj. nakładanie małych drewnianych kółeczek na patyk, super jej to wychodzi :)
Gra na trójkącie i marakasach :) próbuje na cymbałkach :)
A parę dni temu nauczyła się wchodzić i schodzić z kanapy :) to jej prawdziwy sukces :)
Z rzeczy, które że tak powiem stoją w miejscu to jedzenie i picie.
Darcia nie ogarnia kubków niekapków, próbuję co raz ją przekonać, ale bez skutku. Muszę jej wlewać wodę do buzi z normalnego kubka, inaczej nic by nie piła... a o jedzeniu to już mi się nie chce nawet pisać...aajjj... może w tym roku nastąpi jakiś przełom?
Liczę na to :)
Trzeba myśleć pozytywnie, nie? :)
I tym akcentem kończę :)

Szczęśliwego Nowego Roku, Kochani! :)