sobota, 7 grudnia 2013

Coraz bliżej święta... :)

W mojej rodzinie mało kto lubi grudzień, a "miłośników" świąt zliczę na palcach ręki :)
Nie wiedzieć czemu na zdecydowaną większość członków rodziny święta działają stresująco.
Niektórzy mówią nawet, że mogłoby ich w ogóle nie być...
No a generalnie i tak wszyscy tylko narzekają na to, jak święta wypłukują ich portfele z pieniążków.
A ja tam już dawno się przyzwyczaiłam do tego, że mój portfel świeci pustkami i to na co dzień, nie tylko po świętach. I już nie narzekam :) A zresztą, przecież nie muszę mieć na święta wszystkiego.
Czasami mniej znaczy więcej :)
Prawda jest taka, że czy to skromne czy nieskromne :)  nie wyobrażam sobie życia bez świąt :)
Ich magię czuję już od początku grudnia i utrzymuję się w tym klimacie aż do Sylwestra :)
Chyba jestem taką trochę świąteczną maniaczką ;)
Ale szczerze?- dobrze mi z tym :) :) :)
Uwielbiam ten czas... śnieg, świąteczne dekoracje, filmy z obowiązkowym "sezonem Kevinowym", christmas'owe piosenki, kolędy, grudniowe "pierniczenie", zajadanie się mandarynkami, zapach korzennych przypraw... :)
Ahh, to jest to co w grudniu chyba lubię najbardziej :)
I powiem szczerze, że mimo większej ilości zajęć to i tak w grudniu po prostu odpoczywam.
Może nie fizycznie, ale psychicznie na pewno :)
Tak jak w tym miesiącu chciałabym czuć się przez cały rok.
Mam nadzieję, że i Daria pokocha kiedyś tak jak ja ten przedświąteczny czas :)

Dzisiaj moja Gwiazda obudziła się przed 5:00... Tak, tak, przed 5:00... i to w sobotę...
Córka czuła się wyspana i wypoczęta czego nie mogłam powiedzieć o sobie :/ To nic, że mój sen trwał tylko 4 godziny...
Oj, najtrudniej to się "rozkręcić", a potem jest już ok :)

Na dzisiejsze popołudnie miałam w planie pierniczenie :)
No, ale że wstałyśmy baaardzo wcześnie pomyślałam czemu nie wykorzystać wolnego ranka :)
Siepnęłyśmy swoje poranne napoje ( ja kawkę, Darcia mleko) i ruszyłyśmy do kuchni w celu tworzenia naszej nowej, wspólnej tradycji- pieczenia pierniczków :)
Myślałam, że Darii spodoba się taka zabawa z ciastem, ale niestety... miała tak silne odruchy wymiotne, że odpuściłam i nie zmuszałam jej na siłę. Ale fajnie, że towarzyszyła mi w kuchni praktycznie bez przerwy ;)

3 sekundy przy piernikowym cieście :)
Mama zmuszona działać solo :)

 ;)

a pierników przybywało...

...przybywało...

i przybywało ;)

Pierniczenie uważam za zakończone :)

Za parę dni spróbujemy wspólnie pierniki polukrować i udekorować. Może to zajęcie spodoba się Darii :)


1 komentarz:

  1. BRAWO !..dla Darii. Mama też zasługuje na uznanie. Co do magii świąt i całej reszty z tym związanej, to ja jestem tą, co ani grudnia, ani świąt nie lubi. Dlatego jestem pełna podziwu dla mojej córki, że podtrzymuje tę świąteczną tradycję. Życzę Wam moi kochani wszystkiego dobrego. Już niebawem będziemy razem cieszyć się świąteczną atmosferą. Do zobaczenia:)

    OdpowiedzUsuń