Chodziłam podłamana brakiem postępów w rozwoju Darii, bez przerwy zadręczając się to tym, to tamtym. Głowa pękała od nawału myśli, które nie dawały mi spokoju...
Wkurzałam się na tę moją "zwykłą codzienność", na wszystkie czynności które wykonuję z automatu zaczynając od chwili kiedy wstaję jak neptyk z łóżka...
Dziwne to były dni... Może to wszystko było spowodowane brakiem słońca, brzydką pogodą? Zwykła chandra? Nie wiem, może.
W każdym bądź razie czułam, że muszę z kimś pogadać, dlatego odwiedziłyśmy wczoraj z Darią ciocię Agnieszkę i Patryka-Darii rówieśnika :)
Kiedy Patryk poczęstował Darię kukurydzianymi chrupkami ja z góry założyłam, że Daria nawet ich nie weźmie do ręki, ale ku mojemu zdziwieniu wzięła i... zjadła :D :D
Tak jej się to spodobało, że wciągnęła chyba pół paczki :)
Niesamowite, zwykłe chrupki a ja widząc jak ona sobie z nimi radzi prawie popłakałam się ze szczęścia :) Tyle razy bezskutecznie próbowałam ją przekonać do spróbowania czegokolwiek... i nagle się przełamała :)
Może chciała pokazać koledze, że też potrafi szamać chrupasy? ;)
Naprawdę dużo mi dało to spotkanie. Darii również :) Po powrocie do domu zły nastrój zniknął i mam nadzieję, że już nie powróci :)
Dziś też dałam jej kilka chrupek, aby sprawdzić czy nic jej się nie odwidziało :) Na szczęście nie :)
Załączam filmik :)